Praca w jednym z warszawskich drapaczy chmur jest marzeniem niejednego studenta, który właśnie wkracza na ścieżkę swojej zawodowej kariery. Tzw. białe kołnierzyki to osoby o ogromnych ambicjach. Sami potwierdzają, że praca w „Mordorze” nie jest już niczym niezwykłym. Co więcej, w niektórych kręgach pracownicy biur przy ulicy Domaniewskiej nie są już nawet szanowani. Dzisiaj liczy się etat w nowoczesnym biurowcu w ścisłym centrum Warszawy, pożądane są też wieżowce na trasie II linii metra, głównie przy rondzie ONZ i rondzie Daszyńskiego.
W przeszklonych biurach pracują osoby o konkretnej osobowości i ściśle wyznaczonych celach. To ci, dla których priorytetem jest kariera, dopiero później dom i rodzina. Nie ma co ukrywać, że w takich miejscach Warszawiacy zarabiają znacznie lepiej, ale z wielu rzeczy muszą też zrezygnować. Pracują więcej niż 8 godzin dziennie, nierzadko są przewlekle przemęczeni i zestresowani. Narzuca się im określony styl życia. Przed pracą siłownia, na śniadanie koniecznie koktajl z jarmużu i natki, lunch tylko w okolicznej „suszarni”, po pracy basen i szybka kawa z przyjaciółką. Wieczór to samotne przesiadywanie w wynajmowanym mieszkaniu z książką albo po prostu spanie. Większość korpo-szczurów nie ma czasu na relaks, realizowanie pasji czy robienie czegokolwiek innego, co nie wiązałoby się z reżimem pracy.
Okazuje się, że to właśnie osoby, które pracują według nowoczesnego trybu, narażone są najczęściej na tzw. wypalenie zawodowe i depresje. Wystarczą 3 lata, by taki pracownik nie miał już chęci wykonywania zawodowym obowiązków w dotychczasowym tempie. To dlatego w korporacjach zauważalna jest tak duża rotacja zatrudnianej kadry. Presję wytrzymują tylko najsilniejsi i to rzeczywiście oni mogą po latach pochwalić się życiem na naprawdę wysokim poziomie. Tylko za jaką cenę? Braku czasu na cokolwiek.
Chrapkę na stanowiska w okazałych biurowcach w centrum Warszawy mają przede wszystkim osoby młode, w wieku 20-30 lat. To ludzie, który jeszcze studiują albo właśnie trzymają dyplom w ręku i nie bardzo znają warszawski rynek pracy. Często mają dosyć wygórowane oczekiwania względem wysokości wypłaty czy warunków pracy. Duży wpływ na postrzeganie własnej kariery zawodowej ma na nich TV oraz opowieści znajomych o wymarzonej pracy (najczęściej wymyślone). Realia są takie, że zostają zatrudnieni na „śmieciową” umowę, zarabiają znacznie mniej niż chcieli. Atmosfera nie jest tak fajna jak się wydawało, bo wszędzie daje się wyczuć tzw. wyścig szczurów. Szklane biurowce to nie miejsce na zawieranie przyjaźni, tutaj można co najwyżej liczyć na przelotny romans podczas integracyjnego wyjazdu.
Z czego mogą być zadowoleni pracownicy korporacji? Na pewno z licznych szkoleń i kursów, które rozwijają ich umiejętności, poszerzają wiedzę i poszerzają kwalifikacje zawodowe. Praca w korpo to niezła szkoła życia, w której trzeba walczyć o przetrwanie. Uczy pewności siebie, boju o własne dobro, rywalizacji, pracy indywidualnej i w grupie. Pokazuje, jacy są naprawdę ludzie, zmienia naiwniaków w osoby o sercu z kamienia, dla których to pieniądze są najważniejsze.